web analytics
Lettisches Parlament · Foto: El Correo de España

Álvaro Peñas *

Nie da się zaprzeczyć, że w świecie zachodnim mamy do czynienia z atakiem na koncepcję rodziny. Tradycyjny model, na którym opiera się nasza cywilizacja, jest wystawiany na próbę i kwestionowany przez modele alternatywne i “różnorodne”. Najnowszym miejscem, w którym tak się stało, jest Łotwa, kraj, którego konstytucja od 2005 roku uznaje małżeństwo za związek jednego mężczyzny i jednej kobiety.

Ale ani konstytucja, ani większość parlamentarna nie są przeszkodą dla “sił postępu”. W dniu 12 listopada 2020 r. łotewski Sąd Konstytucyjny wydał orzeczenie w sprawie 2019-33-01, uznając pierwszą część art. 155 Kodeksu pracy (“Ojciec dziecka ma prawo do urlopu ojcowskiego w wymiarze 10 dni kalendarzowych”) za niezgodną z konstytucją. Sprawa 2019-33-01 została wniesiona przez parę lesbijek, które chciały tego urlopu rodzicielskiego dla partnera matki biologicznej. Decyzja uznała ten przepis kodeksu pracy za nieistniejący od czerwca 2022 roku i zobowiązała parlament do “poprawienia” go i włączenia partnera matki jako beneficjenta urlopu rodzicielskiego. W konkluzji tej decyzji Trybunał Konstytucyjny stwierdził jednak, że państwo musi chronić rodziny tej samej płci poprzez dokonanie niezbędnych zmian we wszystkich stosownych ustawach. Dla sądu “wolność osoby w zakresie zachowań seksualnych musi być chroniona, niezależnie od formy, jaką przybiera”.

Jedyny sędzia konstytucyjny, który nie zgodził się z orzeczeniem, Aldis Laviņš, podkreślił, że tylko wybrany parlament ma prawo decydować o takich sprawach. Co więcej, prezes Sądu Konstytucyjnego Sanita Osipova cieszyła się niezwykle pozytywnym zainteresowaniem mediów prywatnych i publicznych i udzieliła kilku wywiadów z wyraźnym podtekstem politycznym, w których dość agresywnie wypowiadała się na temat decyzji. Liberalna lewica nieoficjalnie ogłosiła ją swoją “królową” i została nawet nazwana “Europejką Roku 2020”. Tytuł przyznany przez organizację pozarządową “European Movement – Latvia”, której głosowanie było raczej wątpliwe, ponieważ organizatorzy nie byli w stanie dostarczyć wiarygodnych informacji na temat procesu głosowania, bezpieczeństwa i liczby rzeczywistych głosów.

Ponieważ orzeczenia Sądu Konstytucyjnego są ostateczne, patriotyczna partia Nacionala Apvieniba (Sojusz Narodowy), czwarta co do wielkości siła polityczna i część łotewskiego rządu, zaproponowała poprawkę, która jasno określiłaby w konstytucji, że państwo chroni rodziny oparte na związku kobiety i mężczyzny, co sprawiłoby, że orzeczenie Sądu Konstytucyjnego straciłoby moc oddziaływania na ustawodawców. Obecnie art. 110 Konstytucji brzmi: “Państwo chroni i popiera małżeństwo – związek jednego mężczyzny i jednej kobiety, rodzinę, prawa rodziców i prawa dziecka. Państwo udziela szczególnego wsparcia dzieciom niepełnosprawnym, pozbawionym opieki rodzicielskiej oraz dzieciom, które doznały przemocy. Jednak ten artykuł nie wystarczył, by powstrzymać postępowców przed realizowaniem swojej agendy tylnymi drzwiami.

Deputowany Janis Lesalnieks był odpowiedzialny za wprowadzenie poprawki do Saeimy (parlamentu łotewskiego) 14 stycznia, której tekst zasadniczo ma na celu bardziej przejrzyste zdefiniowanie rodziny naturalnej i praw dziecka: Państwo chroni i wspiera małżeństwo – związek mężczyzny i kobiety, rodzinę opartą na małżeństwie, pokrewieństwie lub adopcji, prawa rodziców i prawa dziecka, w tym prawa do wzrastania w rodzinie opartej na matce (kobiecie) i ojcu (mężczyźnie). Szczególne wsparcie ze strony państwa otrzymują dzieci niepełnosprawne, pozbawione opieki rodzicielskiej oraz dzieci, które doznały przemocy.

Janis Lesalnieks, poseł na Sejm z ramienia Łotewskiego Sojuszu NarodowegoWiększość deputowanych poparła poprawkę, której sprzeciwiały się jedynie siły prorosyjskie i liberalne, 47 głosami za i 25 przeciw, ale wymaga ona jeszcze trzech czytań w parlamencie i musi uzyskać poparcie co najmniej dwóch trzecich deputowanych obecnych na każdym czytaniu; ponadto musi być obecnych dwie trzecie z około 100 deputowanych w izbie. Prokremlowska partia “Harmonia” (“Saskaņa”) już zadeklarowała, że nie weźmie udziału w głosowaniu, aby sabotować kworum. W tym przypadku konieczne byłoby zebranie podpisów co najmniej jednej dziesiątej uprawnionych do głosowania, co umożliwiłoby przeprowadzenie referendum. Poprawka została poparta nie tylko przez większość partii, ale także przez ponad 40 konserwatywnych organizacji pozarządowych, a także przez Kościół katolicki i luterański. Podstawowe wsparcie społeczne przy zbieraniu podpisów pod referendum, przecież.

W środku całej tej debaty, znana łotewska influencerka Elina Didrihsone popełniła “błąd”, ogłaszając swoją opinię w sieciach społecznościowych, mówiąc, że nie rozumie homoseksualizmu, ponieważ “kobieta powinna być z mężczyzną, a mężczyzna z kobietą”. Wypowiedzi te wywołały ogromne poruszenie i kampanię lekceważenia ze strony osób publicznych, które nazywały ją głupią, homofobiczną lub potworem. Firma “I love coffee”, której właścicielem jest burmistrz Rygi, liberał Martins Stakis, również ogłosiła, że kończy współpracę z Didrihsone. W odpowiedzi na oburzający zalew obelg pod adresem Didrihsone, w tym tygodniu narodził się ruch kobiet “O Łotwę bez molestowania”. To stowarzyszenie kobiet mówi, że nie może milczeć, gdy “osoba jest poddawana publicznym działaniom mającym na celu jej poniżenie, znieważenie i ośmieszenie”.

Aby przeciwdziałać postępującemu linczowi, powstał ruch kobiet “O Łotwę bez molestowania”.

To, co dzieje się na Łotwie, jest kolejnym dowodem na to, że wszystko jest możliwe, aby przeforsować globalistyczny plan działania. Kiedy naród głosuje źle, a parlament nie podejmuje decyzji we “właściwym” kierunku, sądownictwo jest wykorzystywane do forsowania agendy lub zwalczania działań rządu.

Dobrym przykładem jest przypadek Polski, gdzie do czasu reformy sądownictwa wielu postkomunistycznych sędziów robiło wszystko, co w ich mocy, by utrudniać realizację polityki polskiego rządu, uczestnicząc nawet w wiecach opozycji i wzywając do nałożenia na Polskę sankcji UE. Podobnie każdy, kto ma “złą” opinię, jest publicznie wykluczany. Tak więc kultura zwolnień, którą Donald Trump nazwał “definicją totalitaryzmu”, a która niedawno doprowadziła do zwolnienia aktorki Giny Carano, dotarła również do Europy Wschodniej.

 

Ten artykuł ukazał się po raz pierwszy w języku hiszpańskim na stronie EL CORREO DE ESPAÑA, naszego partnera w EUROPEJSKIEJ KOOPERACJI MEDIÓW.

* * *

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]

Do naszych czytelników z Polski

Zapraszamy również na naszą polskojęzyczną stronę na Facebooku:
https://www.facebook.com/nasza.europasrodkowa
Będzie nam miło, jeśli polubisz nasze wpisy i zostaniesz naszym stałym użytkownikiem (naciśnij przycisk “Śledź”/”Follow”).
[/dropshadowbox]


*) O autorze:
Álvaro Peñas jest zapalonym historykiem i wiecznym podróżnikiem. Dobrze zna kraje Europy Środkowo-Wschodniej, do których często podróżuje, oraz ich sytuację polityczną, dzięki znajomościom z dziennikarzami i politykami partii patriotycznych w wielu z tych krajów.


Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert