web analytics
Marcin Romanowski · Foto: El Correo de España

Rozmowa z Marcinem Romanowskim, Wiceministrem Sprawiedliwości RP, w jego gabinecie w Ministerstwie Sprawiedliwości w Warszawie.

Autor: Álvaro Peñas

W czasie kryzysu migracyjnego sprowokowanego przez rząd białoruski przeciwko Polsce i krajom bałtyckim, bardzo widoczne były działania skrajnie lewicowych aktywistów aresztowanych za uszkodzenie płotu granicznego. Jak wygląda obecnie sytuacja na granicy?

Nie jest to już możliwe z powodu stanu wyjątkowego wprowadzonego przez państwo. Uważam również, że grupy te zdały sobie sprawę, że nie mają poparcia zdecydowanej większości Polaków, którzy obawiają się o bezpieczeństwo i o tę hybrydową wojnę, którą prowadzi reżim Łukaszenki. W tym kryzysie jest jednak bardzo jasne, że reakcja polskiego rządu jest zgodna z naszymi zobowiązaniami jako członka międzynarodowej wspólnoty prawa. To nie jest kryzys uchodźczy, ale kryzys migracyjny zorganizowany i opłacany przez władze białoruskie. Jestem więcej niż pewien, że rozumiecie różnicę.

Tak, byłem na Białorusi i pomysł, że migrant może przybyć na granicę w taki sposób jest niewyobrażalny.

Tak jest. Jedyny znany nam przypadek uchodźców z Białorusi dotyczy członków opozycji demokratycznej, ale nie osób z Afganistanu czy Iraku. Jest przypadek Kristiny Timanovskiej, która brała udział w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio i została przyjęta w Polsce, czy przypadek zwolenników opozycji, którzy znaleźli schronienie tutaj lub na Litwie. To są dwa zupełnie różne problemy.

W tym przypadku Polska ma nawet poparcie Unii Europejskiej.

Dokładnie, to jest niezwykłe. Problem imigracji, który dotyka Europę, musi jednak zostać rozwiązany, ale nie w sposób, w jaki rozwiązano go w 2015 roku. Obecnie wiele rządów nie chce powtórzyć tego doświadczenia, nawet jeśli duża liczba migrantów nadal przybywa do Europy w celu wykorzystania ich jako taniej siły roboczej w wielu krajach lub w celu rozwiązania problemu demograficznego. Wyzwanie, przed którym stoi Europa, to problem zderzenia cywilizacji, nadmiernego wpływu kultur takich jak islam, które nie podzielają naszych wartości i dlatego nie integrują się ze społeczeństwem europejskim. Dla nas ta fala imigracji w 2015 r. była demograficznym i kulturowym planem przekształcenia europejskiego społeczeństwa. Pamiętam, że na przykład w Niemczech różnice sprzed dwudziestu lat i dzisiejsze są ogromne. Problem braku bezpieczeństwa i inne obecne problemy nie istniały dwadzieścia lat temu. Nie chcemy, aby tak się stało w Polsce.

Brak poczucia bezpieczeństwa jest coraz większym problemem w Niemczech, Francji czy Hiszpanii, gdzie getta lub “strefy zakazu wstępu” stają się coraz bardziej powszechne. W Polsce tak nie jest.

Polska jest bardzo bezpiecznym krajem. Nie mamy żadnych problemów z przestępczością dzięki polityce rządu, więc to się nie zmieni, nie zmienimy naszej polityki ani trochę.

Na Węgrzech uchwalono ustawę o ochronie dzieci, ale została ona ostro zaatakowana w Europie za rzekomą “fobię LGBT”. Czy rozważał Pan sformułowanie podobnej ustawy w Polsce, czy też nie jest ona w tej chwili potrzebna?

Moim zdaniem, w Polsce mamy te same problemy. Możemy to dostrzec w tym, co właśnie wydarzyło się w Europie w związku z wnioskiem Komisji, który streszcza się w jednym zdaniu: “małżeństwa homoseksualne w jednym kraju, małżeństwa homoseksualne we wszystkich krajach”. Chodzi tu o obejście podpisanych traktatów i wprowadzenie małżeństw homoseksualnych w Polsce i na Węgrzech na podstawie swobody przemieszczania się. Jednakże w traktatach i Karcie praw podstawowych UE wyraźnie stwierdzono, że małżeństwo i rodzina są określane przez prawo krajowe, a nie przez ideologiczny program UE. Nie poddamy się tym naciskom i oczywiście nie uwzględnimy w naszym urzędzie stanu cywilnego małżeństw osób tej samej płci zawartych w innych krajach. Dla nas małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety.

Mieliśmy pewne problemy z zarzutami nierównego traktowania i dyskryminacji wobec Polski i niektórych samorządów. Być może słyszeliście o “strefach wolnych od LGBT”, które oczywiście nie istnieją. W rzeczywistości była to reakcja setek samorządów na panującą propagandę gender. Unia Europejska próbowała szantażować te samorządy do zmiany zdania argumentem pieniędzy i wycofania funduszy europejskich. Tak więc, ogólnie rzecz biorąc, mamy taką samą sytuację jak Węgry. Nasza konstytucja mówi w art. 18, że małżeństwo jest związkiem jednego mężczyzny i jednej kobiety, a w intencji jej autorów widzimy, że ten konkretny przepis został stworzony w celu rozwiązania problemów, z którymi mamy do czynienia dzisiaj. Ta bardzo precyzyjna definicja małżeństwa powstała dlatego, że posłowie mieli świadomość, że z tym problemem będziemy mieli do czynienia w przyszłości.

Głównym problemem ochrony małżeństwa i rodziny jest odpieranie ataków ideologicznych organizowanych przez UE i częściowo przez organizacje pozarządowe, w których można znaleźć powiązania z Sorosem. W zeszłym miesiącu ukazał się raport na temat wdrażania konwencji stambulskiej w Polsce i generalnie raport ten mówi, że nie ma prawdziwego problemu z przemocą domową czy przemocą wobec kobiet. Z naszej strony powinni oni wiedzieć, że nigdy nie zdecydujemy się na oparcie naszego systemu prawnego na subiektywnej i destrukcyjnej ideologii.

Ideologia gender, która według przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen leży u podstaw wartości europejskich.

Moim zdaniem są to antywartości, ponieważ wszyscy wiemy, że prawdziwe wartości europejskie to wartości chrześcijańskie. Teraz mamy kolejny poważny problem, ponieważ zapomnieliśmy o tych wartościach i nadaliśmy nowe znaczenie wartościom podstawowym i prawom człowieka. Dziś służą one raczej jako rodzaj narzędzia politycznego, które umożliwia neoliberalnym elitom narzucenie swojej agendy politycznej w imię skonstruowanych i wynaturzonych “praw człowieka”, które w rzeczywistości są ich zaprzeczeniem.

W kontekście tego powrotu do prawdziwego znaczenia praw człowieka kluczowe wydają się być inicjatywy akademickie. O ile mi wiadomo, Ministerstwo Sprawiedliwości jest zaangażowane w ten obszar poprzez Akademię Sprawiedliwości.

Rzeczywiście, Akademia Sprawiedliwości niedawno rozszerzyła swój program akademicki, otwierając Szkołę Prawa. Zadaniem uczelni jest przygotowanie szkoły dla przyszłych komorników sądowych. Ponadto w styczniu tego roku rozpoczął działalność Research Institute for European Politics, bardzo ciekawa inicjatywa, jeśli chodzi o problem elit, szkolnictwa wyższego i badań naukowych. Musimy zrozumieć, że rewolucja neomarksistowska i “szkoła frankfurcka” stały się główną i wyłącznie dozwoloną ideologią na uniwersytetach, więc ten rodzaj kontrrewolucji jest częścią naszego zadania. W Polsce mówi się, że “ryba gnije od głowy w dół”, czyli państwo upada, gdy jego przywództwo jest zgniłe.

Ten sam problem, który wystąpił na uniwersytetach, można zaobserwować w naszym sądownictwie. Elita komunistyczna i jej wpływy nigdy nie zostały usunięte z akademii i sądów, byli komuniści dostosowali się do obecnych warunków, a teraz mamy do czynienia z brakiem wolności słowa i badań naukowych na uniwersytetach. Wielu konserwatywnych lub chrześcijańskich studentów boi się otwarcie wyrażać swoje poglądy, ponieważ mogliby mieć problemy na egzaminach. Liczne były przypadki dyskryminacji konserwatywnych profesorów i naukowców, np. w Katowicach, Thorn czy Warszawie. Problem ten jest powszechny w całej Polsce, a wprowadzona dwa lata temu reforma nie rozwiązała go. Dlatego inicjatywy takie jak Szkoła Wyższa Wymiary Sprawiedliowści i inne projekty są sposobem na stworzenie prawdziwej przestrzeni dla wolności słowa i badań. Kluczowe znaczenie ma przeciwstawienie się przebudowie praw człowieka i wartości europejskich, której jesteśmy dziś świadkami.

Álvaro Peñas
Pasjonat historii i niestrudzony podróżnik, zna kraje Wschodu, które często odwiedza, a których sytuację polityczną zna bardzo dobrze dzięki znajomościom z dziennikarzami i politykami partii patriotycznych w wielu z tych krajów.

Ten artykuł został po raz pierwszy opublikowany przez EL CORREO DE ESPAÑA, naszego partnera w EUROPEAN MEDIA COOPERATION…

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert