web analytics
Foto: El Correo de España

Autor: Álvaro Peñas

Polityczny ekologizm był często wykorzystywany jako przykrywka, jako akceptowalny sztandar, pod którym można było ukryć idee, które miały niewiele wspólnego z ochroną środowiska i z pewnością były o wiele mniej akceptowalne. Podczas zimnej wojny, kiedy ZSRR i kraje komunistyczne zanieczyszczały wszystko i przeprowadzały wszelkiego rodzaju próby nuklearne, zachodnie partie komunistyczne przyjęły radykalny ekologizm i pacyfizm, potępiając nieodłączne niszczenie planety przez system kapitalistyczny. Byli to tzw. arbuzowi ekolodzy: zieloni na zewnątrz, czerwoni w środku. W Niemczech Zachodnich, kolebce głównej Partii Zielonych w Europie, wschodnioniemiecka tajna policja, Stasi, z powodzeniem infiltrowała ruch Zielonych. Najgłośniejszy był przypadek Dirka Schneidera, rzecznika frakcji Zielonych w Bundestagu, który w 1983 roku stał na czele delegacji partyjnej do NRD. Pod jego wpływem i innych podobnych mu infiltratorów, Zieloni opowiedzieli się za NRD i przeciwko zjednoczeniu Niemiec jako “zagrożeniu dla pokoju”. W październiku 1991 r. Schneider został zadenuncjowany za to, że przez 10 lat pracował jako informator Stasi pod pseudonimem Ludwig. W 2016 roku Zieloni zlecili historykom Jensowi Gieseke i Andrei Bahr przeprowadzenie badania, które miało wyjaśnić obecność agentów Stasi w ich organizacji. Zdaniem partii, około dwudziestu infiltratorów nie osiągnęło swoich celów, co jest raczej wątpliwe, biorąc pod uwagę stosunek Zielonych do NRD i ogromne porozumienie programowe z Die Linke, spadkobiercami realnego socjalizmu, zwłaszcza że ilustrujące ten artykuł plakaty zapowiadające tegoroczny Kongres Młodzieży Zielonych z hasłem “Many Struggles, One Struggle” przypominają propagandowe plakaty Związku Radzieckiego wyznaczające drogę “do socjalizmu”.

Jednak model sowiecki czy model Stasi nie sprzedaje się zbyt dobrze w dzisiejszym świecie, za to ekologizm tak. Według najnowszych sondaży, Bündnis 90/Die Grünen i ich kandydatka Annalena Baerbock są wiodącą partią w Niemczech z intencją głosowania na poziomie 27-25%, od jednego do trzech punktów procentowych więcej niż konserwatyści z CDU/CSU (24%), następnie socjaldemokraci (13%), liberałowie (12%), patrioci z Alternatywy dla Niemiec (11%) i Die Linke (7%). Te sondaże są bardzo ważne, ponieważ we wrześniu przyszłego roku odbędą się wybory do Bundestagu. Istnieją dwa powody nagłego wzrostu liczby Zielonych. Po pierwsze, słabość partii Angeli Merkel, CDU, która przeżywa poważny kryzys przywództwa i jest zaśmiecona sprawami korupcyjnymi. Według sondaży, ponad połowa jej wyborców z 2017 roku nie poprze jej już w 2021 roku, a 16% zagłosuje na Zielonych. Po drugie, co jest niewątpliwie głównym powodem tej odnowionej sympatii społecznej: bezgraniczne poparcie niemieckich mediów dla Baerbock, pomimo jej braku doświadczenia poza polityką partyjną. Media nie tylko chwalą kandydatkę Zielonych, ale niektóre, jak Tagesspiegel, sugerują nawet, że być może społeczeństwo niemieckie nie jest jeszcze gotowe na kogoś takiego jak ona.

To wsparcie medialne ma sens, gdy spojrzymy na zieloną politykę, która jest jednym z głównych motorów Agendy 2030 i globalizmu. Wystarczy spojrzeć na to, jak ONZ i inne instytucje międzynarodowe zwróciły się ku takim zjawiskom, jak Piątki dla Przyszłości i ich prorok Greta Thunberg. Pod pretekstem ekologii przyjmuje się ustawy o zmianach klimatycznych, jak to właśnie miało miejsce w Hiszpanii i Francji, co doprowadzi do bezrobocia, wzrostu podatków, deindustrializacji i utraty naszej niezależności energetycznej lub, co jest tym samym, utraty suwerenności narodowej, co jest głównym celem polityki globalistycznej. Ale to nie jest jedyny punkt porozumienia między programem Zielonych a programem globalistów, który poza tym podziela wszystkie mantry progresywizmu i różnorodności; obydwie te grupy wspólnie popierają masową imigrację.

Annalena Baerbock · Foto: El Correo de España

Niemieccy Zieloni, podobnie jak media głównego nurtu, wydają się być niepomni wszystkich problemów integracyjnych i gospodarczych (według rządu koszt dla Niemiec w 2018 roku wyniósł 23 mld euro) spowodowanych masowym napływem migrantów w 2015 roku. Dla Baerbocka to jednak nieistotne, gdyż domaga się on jeszcze większych kwot migrantów dla Niemiec: “Pilnie potrzebujemy dodatkowych kwot. Dziesiątki (niemieckich) gmin są gotowe.” A także dla Europy: “Kwoty uchodźców powinny być jak najszybciej rozdzielane w UE, aby tam przeprowadzać procedury azylowe.” Inni członkowie jej partii złożyli podobne oświadczenia. Michael Kellner, federalny dyrektor polityczny, napisał na Twitterze: “Jeśli UE chce pozostać wierna idei europejskiej, to potrzebna jest solidarność. Uchodźcy na wyspach greckich muszą zostać ewakuowani. Niemcy powinny przewodzić i przyjmować uchodźców także na zewnętrznych granicach Europy.” Zielona Młodzież posunęła się o krok dalej, wzywając do wykorzystania funduszy UE na promy do transportu migrantów z Afryki, zamiast wydawania ich na agencję ochrony granic, taką jak Frontex. Dodając swoją histerię klimatyczną do tej proimigracyjnej żarliwości, Zieloni przygotowali w 2020 roku propozycję, aby Niemcy przyjęły w przyszłości 150 milionów uchodźców klimatycznych. Żądanie, w którym zgadzają się z Piątkami dla Przyszłości: “Europejskie podejście w Grecji jest nieludzkie. W świecie, w którym kraje rozwinięte zmuszają coraz więcej ludzi do ucieczki z powodu kryzysu klimatycznego, potrzebujemy wyraźnego poszanowania praw podstawowych.”

W Europie Zieloni podążają za tym samym trendem co ich niemieccy zwolennicy, prowadząc w Parlamencie Europejskim kampanię pod hasłem “Europa wita”, wskazując na ponad 500 miast i miasteczek gotowych na przyjęcie kolejnych migrantów. Innym krajem o silnej obecności Zielonych jest Szwecja, gdzie Zieloni są częścią rządu. Ich rzeczniczka i obecna minister ds. równouprawnienia i mieszkalnictwa, Märta Stenevi, wygłosiła 1 kwietnia kontrowersyjne oświadczenie, w którym stwierdziła, że biali, urodzeni w Szwecji Szwedzi powinni ustąpić, aby kobiety z zagranicznych mniejszości mogły rządzić Szwecją. Wygląda na to, że nie uważa się za białą Szwedkę, chociaż nią jest; z drugiej strony nie zrezygnowała jeszcze z urzędu. Przy całej tej endofobicznej retoryce, tak typowej dla lewicy, należy wspomnieć o innym Szwedzie, Larsie Ahlforsie, liderze Partii Zielonych w Eslöv, 20-tysięcznym miasteczku w południowej Szwecji, który powiedział, że jeśli Szwedom nie podoba się wielokulturowość, powinni ją opuścić. Partia później przeprosiła, twierdząc, że była to “ironiczna” wypowiedź. W Hiszpanii przedstawicielem zielonej linii jest EQUO, partia założona w 2011 roku, która startowała w poszczególnych wyborach w koalicji z Izquierda Unida i Podemos, ale w 2019 roku opuściła purpurową koalicję, dołączając do partii Iñigo Errejóna, Más Madrid, i Compromis. Más Madrid chce podjąć wyzwanie modelu niemieckiego i stanąć na czele “zielonej fali” po dobrych wynikach w wyborach samorządowych w Madrycie. Doskonała przykrywka i sprytna strategia dla tych samych ideałów, w których stagnacji tkwi Podemos, ale pomalowana na zielono i być może mniej przerażająca. Arbuzowy ekologizm nie przestał istnieć, po prostu dostosował się do czasów i chce nas doprowadzić nie do dyktatury proletariatu, ale do dyktatury elit.

Álvaro Peñas
Pasjonat historii i zapalony podróżnik, doskonale zna kraje Europy Wschodniej, do których często jeździ, a których sytuację polityczną dobrze zna dzięki kontaktom z dziennikarzami i politykami partii patriotycznych wielu z tych krajów.

Ten artykuł ukazał się po raz pierwszy na stronie EL CORREO DE ESPAÑA, naszego partnera w EUROPEAN MEDIA COOPERATION.


Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert